środa, 22 lutego 2012

05. Miecz Hekatomby. (część 5)

Lingun ocknął się obolały i oszołomiony. Krew napływała mu do potłuczonej głowy, boleśnie pulsując w skroniach. Otworzył powieki i przeraził się, że stracił wzrok. Dopiero po chwili dotarło do niego, że znalazł się znowu w kompletnych ciemnościach. Najwyraźniej kamień Yul przestał działać. Najwyraźniej, choć nie wymagał ciągłego trzymania w dłoni, koniecznym było, by ten, kto z niego korzysta był przytomny. Mężczyzna nie mógł teraz o tym myśleć. Stopniowo docierało do niego to, co miały mu do powiedzenia pozostałe zmysły. Najpierw dziwny, mdlący zapach jaki roznosił się w pomieszczeniu. W końcu zaś zdał sobie sprawę z najważniejszego. Krew pulsowała mu pod czaszką tak mocno dlatego, że wisiał głową w dół, zapewne od dłuższego czasu.

piątek, 11 listopada 2011

04. Miecz Hekatomby. (część 4)

Nie mógł powstrzymać krzyku przerażenia. Mimo całej swej odwagi, mimo wszystkich wyjaśnień i zapewnień, jakie usłyszał od mistrzyni, mimo całego zaufania jakim darzył mędrców. Ogarnęła go prawie absolutna ciemność. Jasny punkt, przez który wskoczył do otchłani malał z zawrotną szybkością, stając się wkrótce jedyną gwiazdą na doskonale czarnym niebie. A on spadał coraz szybciej i szybciej, pęd powietrza świszczał mu w uszach, rozwiewał włosy. A później obrócił się w losie i nie mógł już dłużej krzyczeć. Spadając twarzą w dół walczył o zaczerpnięcie oddechu. W głowie zaś wirowała mu już tylko jedna myśl. Świadomość, że za chwilę zginie.

piątek, 4 listopada 2011

03. Miecz Hekatomby. (część 3)

- Musi być jakiś sposób! - nie dawał za wygraną Lingun - Skoro miecz tam jest, to moglibyśmy spróbować zejść i...
- Do Akki? - przerwal mu ojciec - Wiesz co mówisz? To otchłań tak głęboka, że gdy wrzucisz do niej kamień nigdy nie usłyszysz echa jego upadku. Choćbyśmy wykorzystali każdy sznur w tym mieście, nie zdołamy przygotować dostatecznie długiej liny, by zejście było możliwe.
Młodzieniec sposępniał. Nie wiedział co na to odpowiedzieć. Ostatnie słowa Trady zdawały się wciąż wisieć w powietrzu. Kołatały się w głowach zebranych, choć w sali zapanowała absolutna cisza. Wtem otworzyły się drzwi główne i stanęła w nich Marel - Mistrzyni Runów. Oczy wszystkich zgromadzonych zwróciły się ku niej, a ona, jakby w odpowiedzi na dręczącą ich myśl zakrzyknęła:
- Znalazłam!

wtorek, 1 listopada 2011

02. Miecz Hekatomby. (część 2)

Strach wsączył się w serca Czamarów jak zaraza. Po raz pierwszy w swej pełnej podbojów i zbrodniczej chwały historii doświadczyli takiej klęski. Zrozumieli, że istnieje siła, o której nie mieli dotąd pojęcia. Siła, której nie rozumieją, a która może ich zniszczyć w mgnieniu oka i nie ochronią ich przed nią ani miecze ani mury. Nie tylko zapomnieli o upragnionym złocie Torków. Przerażeni, postanowili nie zbliżyć się nigdy więcej do ich ziem, a nawet wymazać z pamięci ich imiona. Zamknęli się za murami własnych miast, zaprzestali wojen. Nigdy nie mieli własnych bogów, do których mogliby się zwrócić. Składali więc swe prośby w stronę jedynego bóstwa, którego istnienia nie ośmielali się negować - do Złotego Boga. Prosili go by ich zaniechał, by pozwolił im żyć w pokoju. I rzeczywiście, nastał czas pokoju dla całego Ałtanaru.

01. Miecz Hekatomby. (część 1)

Ałtanar zawsze był kontynentem rozdzieranym przez wojny. Głównym tego powodem byli Czamarowie, których państwo umiejscowione było w samym jego centrum. Niezmienni od pokoleń, chciwi i okrutni władcy, ambitni dowódcy, spragnieni rozlewu krwi żołnierze. Gdyby chcieli od dawna już mogliby władać Ałtanarem niepodzielnie. Oni jednak wcale nie zamierzali zdobywać ogromnego lądu na własność, nie chcieli podporządkować sobie innych ludów. Chcieli ich gnębić, grabić, mordować zadawać ból i patrzeć jak cierpią. To i tylko to cieszyło Czamarów. Pozostałe ludy drżały przed nimi, zajęte odbudowywaniem swych domostw między jednym a drugim barbarzyńskim najazdem. Wszystkie z wyjątkiem jednego...